Sąsiedzi ośrodka dla bezdomnych w Bobrowcu wynajęli kancelarię prawną, by się go pozbyć. - Zrobiliśmy to, bo naszym zdaniem ośrodek powstał niezgodnie z prawem miejscowym. Pod listem protestacyjnym podpisało się już 450 osób. Pomoc innym nie może być pretekstem do łamania prawa. A tak właśnie czyni Monar - uważa Marek Moszyński, przewodniczący Rady Sołeckiej w Bobrowcu.
To willowa wieś z 1,3 tys. mieszkańcami, położona 25 km od centrum Warszawy. W grudniu w budynku po byłym hotelu Land Monar otworzył ośrodek dla starszych osób bezdomnych i niepełnosprawnych. Jak pisaliśmy, mieszkańcy wsi podnieśli larum. Zarzucali, że takie sąsiedztwo wpłynie na zmniejszenie wartości ich domów, pensjonariusze (obecnie jest ich 37) będą pić alkohol, a w przyszłości Monar umieści tu również osoby uzależnione od narkotyków. Poparł ich burmistrz Piaseczna Zdzisław Lis. On także uważa, że prowadzenie takiego ośrodka w Bobrowcu jest niezgodne z planem miejscowym, który przewiduje w tym miejscu funkcję sportową, rekreacyjną i hotelową. I wystąpił do inspektora nadzoru budowlanego o zbadanie sprawy.
Przedstawiciele Monaru przekonują, że nie łamią przepisów, bo w ośrodku pensjonariusze przebywają czasowo (do roku) i mają zajęcia rekreacyjne. - Naszym zadaniem jest poszukiwanie dla nich miejsc w domach pomocy społecznej bądź samodzielnych mieszkań. Staramy się przygotować te osoby do życia poza ośrodkiem - podkreśla Przemysław Bogusz z Monaru. I dodaje, że nie wszyscy mieszkańcy wsi są im przeciwni. Niektórzy sąsiedzi z Bobrowca, ale i okolicznych miejscowości, odwiedzili ośrodek. - Przynoszą odzież, a przed świętami sąsiedzi przychodzili też ze specjalnie zrobionymi zakupami, np. owocami - mówi Bogusz.
"Z Monarem wygramy"
Wymiana zdań między przeciwnikami i zwolennikami ośrodka toczy się głównie na forum internetowym powiatu piaseczyńskiego. "Wierzę, że z Monarem wygramy. Pewnie nie od razu, ale wygramy. Bo mamy za sobą prawo. [Trzeba] przestać bać się odium, jakie spada na tych, którzy nie klękają w pokorze przed 'świątobliwym' Monarem" - napisała Aga72.
Inny głos: "Mieszkańcom Bobrowca pomieszała się samorządność z anarchią. Zamiast zająć się porządkami w swoich ogródkach, zaglądają przez płot do sąsiadów. Jest jeszcze w Polsce dużo zapyziałych miejsc, gdzie do obywateli nie dotarło, że jesteśmy w Unii, gdzie prawa człowieka - czy on hrabia, czy bezdomny - powinny być przestrzegane".
Marek Moszyński opowiada zaś, że w Bobrowcu na ulicach pojawiły się puste małe butelki po alkoholu. Twierdzi też, że dzwoniły do niego trzy osoby zainteresowane kupnem domu we wsi. - Dopytywały o Monar. Chyba się wstrzymały z kupnem - mówi. I kwituje: - Interpretując prawo w ten sposób co Monar, można tu nawet otworzyć dom publiczny i tłumaczyć się, że to funkcja hotelowa, bo czasowo będą w nim przebywać ludzie.
Przemysław Bogusz zapewnia, że zależy im na jak najlepszych relacjach z mieszkańcami Bobrowca: - Jeśli ktoś ma pytania dotyczące działalności ośrodka, zapraszamy do kontaktu. Jeżeli jako sąsiedzi możemy być w czymś pomocni, prosimy o sygnał, chętnie to zrobimy, w miarę możliwości.
Inspektor nadzoru budowlanego nie wydał jeszcze opinii z kontroli w ośrodku.
http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34 ... mnych.html