Informacja pojawiła się na forum w 2009 roku
viewtopic.php?t=1075&start=30#p49188W listopadzie 2009 roku pisaliśmy o dramacie państwa Wróblewskich, mieszkających przy ul. Kauna, którym dosłownie za ścianą, wyrósł kilkupiętrowy budynek. Urzędnicy stwierdzili, że kuriozalna inwestycja powstała zgodnie z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego i zignorowali informację o tym, że część rozbudowanego domu znajduje się na działce Wróblewskich. Sprawa trafiła do sądu. Minęło 7 lat i, mimo orzeczenia Naczelnego Sądu Administracyjnego, postępowanie wciąż nie zostało zakończone.
Przypomnijmy. Państwo Wanda i Tadeusz Wróblewscy mieszkali w połowie bliźniaka przy ulicy Kauna 2. Druga połowa należała do brata pani Wandy, który ją sprzedał deweloperowi, który postanowił zmienić niewielki dom w trzypiętrowy budynek wielorodzinny z podziemnymi garażami i funkcją usługową. W lipcu 2007 roku starostwo zgodziło się na rozbudowę przez dewelopera bliźniaka, powołując się na miejscowy plan zagospodarowania, który rzekomo dopuszczał na tym terenie takie inwestycje. Pozwolenie na budowę wydano ekspresowo, jeszcze w dniu złożenia wniosku przez inwestora.
Niezrozumiała decyzja urzędników
Mimo że budynek Wróblewskich jest połączony wspólną ścianą z nowo powstałym blokiem, urzędnicy stwierdzili (decyzję wydała Małgorzata Waidl, ówczesna naczelniczka wydziału architektoniczno-budowlanego starostwa powiatowego), że ich dom nie znajduje się w obszarze oddziaływania obiektu i nie uznali ich za stronę, uniemożliwiając protesty. Nie wzięto pod uwagę nawet faktu, że część bloku, co potwierdził geodeta, została zbudowana na działce rodziny Wróblewskich. Zresztą przy okazji tej inwestycji, wyszły też inne „kwiatki”. Jak się okazało nowy budynek powstał na rurze gazowej, a wysokie ściany bloku zaburzyły prawidłowe działanie w domu państwa Wróblewskich wentylacji kominowej. W efekcie musieli oni, na swój koszt, przerobić instalację centralnego ogrzewania.
Walka o unieważnienie pozwolenia na budowę
Państwo Wróblewscy złożyli wniosek do wojewody, domagając się unieważnienia pozwolenia budowlanego, które ich zdaniem zostało wydanie niezgodnie z prawem. W styczniu 2009 roku wojewoda odmówił jednak stwierdzenia nieważności decyzji. Jako, że rozstrzygnięcie to zostało utrzymane w mocy przez Głównego Inspektora Nadzoru Budowlanego, rozpoczęła się batalia w sądach różnej instancji, która trwa właściwie do dziś.
Mimo wyroku NSA, sprawa wciąż w toku
Kilka dni temu Wanda Wróblewska skontaktowała się z nami ponownie. Pod koniec 2014 roku Naczelny Sąd Administracyjny stwierdził, że nieuznanie państwa Wróblewskich za stronę postępowania było rażącym naruszeniem prawa, wskazał uchybienia innych organów na różnych etapach postępowania i uznał, że istnieją podstawy do stwierdzenia nieważności decyzji starosty piaseczyńskiego, który w 2007 roku wydał pozwolenie na budowę bloku. W maju ubiegłego roku GINB, zobligowany wyrokiem NSA, unieważnił decyzję na budowę budynku wielorodzinnego. Jednak, wbrew pozorom, nie był to koniec postępowania, bo na decyzję GINB-u niedługo potem do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego poskarżyli się przedstawiciele dewelopera.
- W listopadzie ubiegłego roku napisaliśmy pismo do WSA, wnosząc o oddalenie tej skargi. Powołaliśmy się na decyzję NSA, która jest ostateczna i nie podlega zaskarżeniu – mówi Wanda Wróblewska. - Nie wiem, co będzie dalej, ta sprawa ciągnie się już 9 lat. Jestem tym wszystkim załamana. Moja nieruchomość straciła na wartości, każdego dnia pod oknami przejeżdżają mi samochody parkujące w podziemnym garażu, dookoła załatwiają się psy. Nie wiem, jak długo to jeszcze potrwa. Mój dom jednorodzinny, wbrew mojej woli i przepisom, zamienił się blok. Mam nadzieję, że sprawiedliwość pewnego dnia triumfuje.
TOMASZ WOJCIUK
http://www.kurierpoludniowy.pl/wiadomosci.php?art=16316