Jedenaście lat temu piaseczyńska prokuratura wszczęła dochodzenie w sprawie fałszerstwa dokumentów. W efekcie Jan Dąbek – ówczesny wicestarosta piaseczyński, a dziś wicewójt Prażmowa usłyszał zarzuty. Rozpoczęła się długoletnia batalia sądowa, która skończyła się dopiero teraz. Jan Dąbek prawomocnym wyrokiem sądu został uniewinniony.
Artykuł „Umowa na pustakach” opowiadający o kulisach sprawy opublikowaliśmy 18 listopada 2005 roku. Przypomnijmy: zanim Jan Dąbek zaangażował się w lokalny samorząd pośredniczył w transakcjach handlowych pomiędzy deweloperami, a właścicielami gruntów na terenie Józefosławia. Jeden z sąsiadów, który sprzedał ziemię firmie budującej osiedle odmówił zapłaty prowizji z tytułu pośrednictwa w obrocie nieruchomością, twierdząc, że nie zawierał żadnej umowy. Firma „Jaga”, zarejestrowana na żonę i matkę Jana Dąbka, skierowała sprawę do sądu, chcąc odzyskać ponad 22 tys. zł z tytułu prowizji. W sądzie przedstawiono umowę, z której wynikało zobowiązanie wobec firmy. Mężczyzna stwierdził jednak, że dokument został sfałszowany.
- Pozwany podpisał tę umowę w mojej obecności – twierdził Dąbek, który występował jako świadek powołany przez firmę „Jaga”.
Biegły grafolog, który na zlecenie sądu przeprowadził ekspertyzę uznał, że podpis został podrobiony. Jan Dąbek wyznał wówczas przed sądem, że umowa została parafowana na stercie pustaków, których nierówna powierzchnia mogła zniekształcić podpis. Grafolog jednak zdecydowanie wykluczył możliwość podpisania umowy w tak nietypowych warunkach. Sąd oddalił powództwo firmy „Jaga” nie dając wiary zeznaniom Jana Dąbka.
Sprawa trafia do prokuratury
Być może na tym sprawa by się skończyła, gdyby mężczyzna, który utrzymywał, że Jan Dąbek próbował go oszukać postanowił jej nie upublicznić. Już w trakcie postępowania sądowego skontaktował się z ówczesnymi samorządowymi antagonistami Dąbka – radnym Jerzym Madejem i Waldemarem Kosakowskim, pełniącym funkcję wiceprzewodniczącego rady powiatu. Po wygranej sprawie w sądzie cywilnym skontaktował się także z naszą redakcją. Efektem był nasz artykuł „Umowa na pustakach” oraz zawiadomienie do prokuratury złożone przez Waldemara Kosakowskiego. W sprawie wszczęto dochodzenie z artykułu 270 kodeksu karnego, mówiącego o fałszerstwie dokumentów. Wkrótce postawiono Janowi Dąbkowi zarzuty.
- Bardzo się cieszę, że sprawą zajęła się prokuratura - skomentował wówczas Jan Dąbek na naszych łamach. - Dzięki temu w sposób kompetentny zostaną rozwiane wszelkie wątpliwości i sprawa zostanie wyjaśniona.
Nikt wówczas nie mógł przypuszczać, że postępowanie sądowe będzie się ciągnąć ponad... dziesięć lat.
Walka w sądzie, wojna nerwów
We wrześniu 2010 r. zapadł pierwszy wyrok. Jan Dąbek został uznany winnym.
- Jestem zszokowany i zaskoczony tym wyrokiem – powiedział nam na sądowym korytarzu, chwilę po tym jak sędzia odczytał skazujący werdykt.
Choć wyrok był nieprawomocny, to w kontekście zbliżających się wyborów samorządowych, dla Dąbka szczególnie dotkliwy. Złożył jednak apelację, na skutek której sprawa została skierowana do ponownego rozpatrzenia. W toku postępowania przeprowadzono kolejne ekspertyzy grafologiczne oparte na większym materiale. Uznano, że podpis złożony na umowie z firmą „Jaga” był jednak prawdziwy.
- Pierwszy grafolog, który przed laty w Sądzie Cywilnym badał próbki pisma, był znajomym pozwanego – twierdzi Jan Dąbek. - Nie został wykluczony, pomimo że adwokat firmy „Jaga” o to wnioskował jeszcze przed badaniem próbek. Zadziwiające było to, że postanowieniem sądu powołany był inny biegły, a na rozprawie zjawiła się inny.
We wrześniu 2013 roku zapadł ponowny wyrok – tym razem Jan Dąbek został uniewinniony. Na tym sprawa się jednak nie skończyła. Prokuratura nie złożyła broni i na skutek jej apelacji sprawa została rozpatrywana... po raz trzeci. Jesienią ubiegłego roku wyrok uniewinniający zapadł po raz drugi.
Satysfakcja ze zwycięstwa
Prokuratura złożyła kolejną apelację, która tym razem została odrzucona i w sierpniu 2016 roku uniewinniający wyrok stał się prawomocny i ostateczny.
- Cały ten proces był na zlecenie moich przeciwników politycznych, którzy przy każdej okazji nagłaśniali tę sprawę – żali się Jan Dąbek. – Ta sprawa przez ponad dziesięć lat była wykorzystywana przeciwko mnie. Jeden z moich przeciwników, ten który na mnie doniósł do prokuratury, oświadczył, że jeżeli zostanę uniewinniony to publicznie posypie sobie głowę popiołem. Zobaczymy czy dotrzyma słowa. Przykro mi, że w tę brudną walkę polityczną włączył się jeden z prokuratorów piaseczyńskich, który w efekcie narobił wstydu całej prokuraturze piaseczyńskiej.
Za przedłużające się postępowanie sądowe Jan Dąbek wini nie tylko prokuraturę, ale także działania sądu.
- Sprawa ciągnęła się bardzo długo być może poprzez niedostateczną wnikliwość pierwszego sędziego, który ją rozpatrywał. Moim zdaniem za wszelką cenę dążono do tego, żeby mnie skazać lub sprawę doprowadzić do przedawnienia – ocenia Jan Dąbek. - Zależało mi na uniewinnieniu, gdyż miałem świadomość tego, że gdyby sprawa się przedawniła to osoby mi niesprzyjające bardzo szybko wykorzystałyby ten fakt, twierdząc, że byłem winny a udało mi się uniknąć kary tylko, dlatego że nastąpiło przedawnienie. Dziś mam satysfakcję z powodu wygrania sprawy i oczyszczenia mnie z zarzutów, jednocześnie czuję żal i mam poczucie straconego czasu, który mógłbym poświęcić pracy i swojej rodzinie – dodaje wicewójt Prażmowa.
http://kurierpoludniowy.pl/wiadomosci.php?art=17232