Wojewoda Jacek Kozłowski pięć lat temu stwierdził, że wydział architektury starostwa powiatowego w Piasecznie popełnił błąd, wydając pozwolenie na budowę przedszkola „Nutka” w Nowej Iwicznej. - Musiałem ten błąd naprawić – powiedział wojewoda i cofnął pozwolenie na budowę, wybudowanego już przedszkola. Właściciele odwołali się do Głównego Urzędu Budowlanego – bezskutecznie. Po sprawiedliwość poszli do sądu. Wygrali. A dziś, po pięciu latach sądowych batalii wygrali również odszkodowanie od wojewody i GUNB-u.
Pobudować przedszkole, na które jest zapotrzebowanie, przyjąć chętne dzieci i poprowadzić placówkę, mając już doświadczenie w tego typu działalności. Zdawałoby się – nic prostszego. Tylko w teorii – przedszkole „Nutka” w Nowej Iwicznej od lat walczy z aparatem urzędniczym i dwójką sąsiadów by móc funkcjonować.
A miało być tak pięknie
Małżeństwo, Justyna Glica i Michał Otręba prowadzący przedszkole „Nutka” w Starej Iwicznej postanowili pobudować drugą placówkę. W grudniu 2006 zakupili działkę w Nowej Iwicznej. Wcześniej zapytali w urzędzie gminy w Lesznowoli, czy możliwe jest pobudowanie na niej przedszkola. Otrzymując odpowiedź twierdzącą zakupili nieruchomość i wystąpili o pozwolenie na budowę. Gdy je otrzymali ruszyli z budową, w marcu 2008 roku budynek już był gotowy na przyjęcie przedszkolaków. Inwestycja spotkała się z dużym zainteresowaniem i przychylnością lokalnej społeczności. Zapisano do nowej „Nutki” 72 dzieci. Jednak w czerwcu wojewoda nieoczekiwanie uchylił pozwolenie na budowę wydane przez starostę piaseczyńskiego.
Sąd uchyla decyzję wojewody
W styczniu 2009 roku Wojewódzki Sąd Administracyjny uchylił decyzję wojewody mazowieckiego, który stwierdził nieważność pozwolenia na budowę przedszkola, wybudowanego w Nowej Iwicznej. Jednak zarówno Główny Inspektor Nadzoru Budowlanego jak i właścicielka sąsiadującej z przedszkolem posesji zaskarżyli wyrok do Naczelnego Sądu Administracyjnego. W listopadzie NSA utrzymał w mocy wyrok sądu pierwszej instancji. Właściciele przedszkola, Justyna Glica i Michał Otręba odetchnęli z ulgą – myśleli, że korzystny, prawomocny wyrok sądu zakończy ich kłopoty.
Sądy, pisma, kontrole...
Niestety, jak pokazała przyszłość bitwa została wygrana, ale wojna trwa do dziś. Dziś w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym odbyła się kolejna rozprawa, tym razem na skutek skargi Prokuratora Okręgowego. Zdaniem prokuratora budynek przedszkola może zagrażać życiu lub zdrowiu ludzi. Sąd oddalił skargę. Właściciele „Nutki” mogą odetchnąć z ulgą. Tylko na jak długo?
- To niewiarygodne, podejmując z żoną decyzję o budowie przedszkola nie sądziliśmy, że przez tyle lat będziemy chodzili po sądach – mówi załamany Michał Otręba. - Od czasu wyroku NSA w 2009 roku przeszedłem przez kilkadziesiąt postępowań administracyjnych, przedszkole przeszło dziesiątki kontroli. a sąsiedzi wytoczyli mi ponad dwadzieścia spraw sądowych. Jak padał deszcz to oskarżali mnie o zalewanie, jak było sucho to twierdzili, że zabrałem im wodę, oskarżano mnie o zniesławienie, pisano do urzędu gminy pisma, fałszując mój podpis. Sąsiad oskarżył mnie nawet o ...groźby utraty życia i zdrowia. Krok po kroku wygrywam wszystkie sprawy, ale czasu, pieniędzy i zdrowia, które zostawiłem na salach sądowych nikt mi już nie zwróci.
Końca nie widać
Po wygranej sprawie w Naczelnym Sądzie Administracyjnym w 2009 roku właściciele przedszkola wystąpili do sądu o odszkodowanie. Po tym jak, posiadając wszystkie pozwolenia pobudowali przedszkole, a wojewoda unieważnił pozwolenie na budowę, „Nutka” gotowa na przyjęcie nowych przedszkolaków (zapisano 72 dzieci) świeciła pustkami. - W banku zaciągnęliśmy ogromne kredyty na budowę przedszkola – mówi Michał Otręba. - Na skutek decyzji wojewody stanęliśmy u progu bankructwa. Gdybyśmy dopiero zaczynali i nie mieli już drugiego przedszkola, gdyby nie pomoc rodziny i przyjaciół to nie przetrwalibyśmy tych trudnych czasów. Wywalczyliśmy odszkodowanie, ale nie czuję żadnej satysfakcji. Jestem zmęczony i wyczerpany tym piekłem, które przez lata zgotowali nam urzędnicy. Dziś byłem na rozprawie w WSA, wczoraj dzwoniono do mnie z policji, że jeden z sąsiadów złożył na mnie kolejne zawiadomienie o moim rzekomym przestępstwie. Wczoraj też żona odebrała kolejne wezwanie do sądu na rozprawę. Czasami zastanawiam się, czy nie powinienem zmienić sobie imienia z Michał na "Tańczący z paragrafami"
Kamil Staniszek
http://kurierpoludniowy.pl/wiadomosci.php?art=11294