Podczas ostatniej sesji rady miejskiej, która odbyła się 10 lipca, radni zdecydowali o rozpoczęciu zmiany zapisów miejscowego planu dotyczących wyłącznie terenu wytwórni mas bitumicznych. Procedura ma pomóc w przeniesieniu uciążliwej produkcji z uzdrowiska. W obradach uczestniczył starosta piaseczyński Jan Dąbek, który namawiał radnych, żeby zmianami objęli nie tylko działkę asfaltowni, lecz także cały przemysłowy teren w Mirkowie
W porządku obrad znalazły się dwa projekty uchwał, które dotyczyły rozpoczęcia procedury zmiany miejscowego planu terenów Mirkowa. Jeden z nich, autorstwa urzędników ograniczał się jedynie do 3 ha nieruchomości należącej do firmy Fal-Bruk. Kolejny przygotowany przez radnych zakładał uporządkowanie zapisów całego 10 ha terenu od Jeziorki aż po oczyszczalnie ścieków spółki Metsa Tissue, tak by w przyszłości nie powstał tam żaden inny uciążliwy zakład. Warto dodać, że podobne projekty już dwukrotnie były omawiane na sesji. Jednak radni nie zdecydowali się ich uchwalić.
Globalnie czy lokalnie?
Na piątkowe posiedzenie konstancińskiej rady przyjechał Jan Dąbek, który starał się zachęcić radnych, żeby podjęli uchwałę. - Jestem zwolennikiem zmiany na całym terenie, ponieważ tylko w ten sposób mogą państwo rozwiązać ten problem raz na zawsze. W przeciwnym razie nie ma gwarancji, że w przyszłości nie powstanie tu inny podobny zakład - mówił starosta. - Te negocjacje trwają już zbyt długo. Jeśli teraz wspólnie czegoś nie zrobimy, skończą nam się kadencje, a problem pozostanie. życzyłbym sobie i państwu, żeby Konstancin słynął tylko z lecznictwa uzdrowiskowego. Tymczasem aż trzy z sześciu zakładów, które w powiecie podlegają najsurowszym rygorom ochrony środowiska, znajdują się właśnie tutaj - dodał. Starosta zapewnił, że kiedy samorząd zmieni plan, on znajdzie nową lokalizację dla Fal-Bruku i pomoże w przeniesieniu wytwórni. Po wystąpieniu starosty radni zaczęli omawiać projekt uchwały zakładającej kompleksowe zmiany. - Proponuję tak duży obszar, ponieważ obecne zapisy w planie nie zabezpieczają nas przed lokalizacją na tym terenie produkcji, która może być szkodliwa dla zdrowia i środowiska - uzasadniał radny Ryszard Machałek, który przygotował projekt uchwały. - Przystępując do tej zmiany, jeszcze o niczym nie decydujemy. Rozpoczynamy tylko w sposób formalny rozmowy z właścicielami tych gruntów - dodał radny.
Przestraszyli się puszki Pandory
- Teren jest przedmiotem zainteresowania różnych inwestorów. W grudniu ubiegłego roku otrzymałem pismo od jednego z deweloperów, który na terenie zakładów papierniczych o powierzchni 30 ha planuje budowę ok. 5 tys. domów. Te plany inwestycyjne stały się prawdopodobnie również podstawą odmowy sprzedaży oczyszczalni ścieków, którą staraliśmy się kupić od „Metsy” - powiedział burmistrz Marek Skowroński. - Oczywiście problem asfaltowni jest bardzo ważny i należy go jak najszybciej rozwiązać. Jednak moim zdaniem rozpoczęcie zmian na całym terenie spowoduje, że będziemy musieli uwzględnić zamierzenia deweloperów, a nie jesteśmy przygotowani na taką zabudowę. Dlatego proponuję, żeby zmiany ograniczyć tylko do terenu asfaltowni, co pozwoli znacznie szybciej zakończyć procedurę i nie uzależni jej od prawdopodobnych konfliktów z innymi inwestorami zainteresowanymi tym terenem - dodał burmistrz. Argumenty burmistrza i groźba budowy ogromnego osiedla przemówiły do radnych.
- Przystępując do zmiany, będziemy musieli rozpatrzyć wszystkie wnioski innych inwestorów. Otworzymy puszkę Pandory i nie mamy wizji, co na tym terenie zrobić. To jasne, że trzeba przenieść asfaltownię, ale sama zmiana planu tego nie załatwi, a możemy wpaść w jeszcze większe kłopoty. Przypomina mi to trochę odganianie muchy z kolana, strzelając do niej z pistoletu - stwierdził radny Andrzej Należyty.
Zmiana planu rozpoczęta
- To w rękach radnych jest zgoda na takie osiedle - mówił przewodniczący rady Kazimierz Jańczuk.
- Rzeczywiście teraz nie mamy koncepcji zmian, ale przystąpiliśmy do aktualizacji studium, które jako nadrzędny dokument, wyznaczy nam kierunek - przekonywał.
Radni za namową burmistrza zdecydowali, że głosowaniu zosta-ną poddane dwie uchwały. Jedna będzie dotyczyła tylko działki, na której funkcjonuje asfaltownia. Druga natomiast całego terenu na około niej. Ostatecznie projekt dotyczący zmiany planu na całym terenie przemysłowym nie uzyskał wystarczającej liczby głosów. Poparło go zaledwie sześciu radnych. Na sesji zdecydowano się zająć jedynie działką asfaltowni. 17 radnych poparło tę propozycję, jeden był przeciwny i jeden wstrzymał się od głosu. Warto dodać również, że Wojewódzki Inspektorat Ochrony środowiska, który od pewnego czasu prowadził kontrolę emisji niebezpiecznych substancji w okolicy wytwórni, stwierdził, że niektóre normy zostały przekroczone.
Radni przestraszyli się wizji gęstej zabudowy w Mirkowie i zdecydowali ograniczyć procedurę planistyczną do działki uciążliwego przedsiębiorstwa. Mieszkańcom protestującym przeciwko wytwórni pozostaje teraz wierzyć, że samorządowcy wywiążą się z deklaracji, a negocjacje z właścicielem zakończą się powodzeniem. Nie będzie to jednak łatwe, ponieważ na przeszkodzie mogą stanąć kwestie finansowe, których ani starostwo ani gmina nie chcą wziąć na siebie. Jeśli wszystkie strony nie wypracują kompromisu, sprawa może skończyć się w sądzie. Warto też podkreślić, że sama zmiana zapisów w planie, która może potrwać nawet ponad rok, nie spowoduje przeniesienia zakładu. Potrzebna będzie tu dobra wola właściciela, która pewnie będzie uzależniona od wysokości odszkodowania.
autor: Grzegorz Traczyk
źródło: Kurier Południowy wydanie nr 301, 2009-07-17